Pośród wszystkich odcieni
jesteś ty.
Nazywasz się
tęsknię i
szkoda, że cię tu nie ma.
A przebarwione liście
wystukują rytmicznie
czas do kolejnego zazielenienia,
kolejnych żniw,
kolejnych potliwych nocy.
Późnym śniadaniem
zjadamy się wzrokiem.
Bez pytań o wieczór,
śmierć
i nasz koniec.
Przecież to nas nie dotyczy,
przecież teraz i łaknę jest
mocne.
Mocne, jak nigdy wcześniej.