niedziela, 7 grudnia 2014

za rzeką, tam raj

ostatni raz wychodzę po gazetę,
po wyjściu z mieszkania - znanym zakrętem
<w lewo, a potem....>
ostatni raz zamykam za sobą drzwi,
kluczem, tak dobrze leżącym
w dłoni prawej, pełnej odcisków od dociskania go

dosyć rytuałów - zabrzęcz trzy razy, klepnij dwa
na koniec popraw ciałem...

Wychodzę i nie wrócę na ten metraż, tak pachnący moimi tanimi perfurmami.
Idę i nie będę mrużyć oczu do źle dobranych żarówek, kradzionych regularnie razem z papierem ze spelun, gdzie pyski, którym znudziła się samotność przed ekranem, ślinią mnie i blat pytaniami.
Pójdę tam, gdzie na moją zaintonowaną notę odpowiedzą przechodnie i w niekończącym się zapetleniu z bollywoodu będziemy śpiewać i tańczyć, aż wszyscy pomrzemy z wycieńczenia.
Znajdę się w miejscu, gdzie zmarszczki ma nawet niemowle, bo ryj tak wykrzywia w bezzębnym uśmiechu, już w łonie matki, bo tak jest naćpane szczęściem.
Drzwi i serca będę otwierać mówiąc "przepraszam, czy mogę"
a zamek odpowie " obraża mnie pan pytając".
Gdzie czarny nie istnieje, a czerwień się zna tylko z upieżenia dzięcioła, który też nie musi drążyć i dłubać, żeby zjeść tylko... jest
i ja też będę.
własnie tam,
z bananowo wygietymi kącikami,
Jak tylko wrócę,
ten ostatni raz
zanurzę się i harpunem, jak moby dicka wyłowicie moje klucze i dziennik
a ja
będę
patrzeć, w tym innym miejscu,
z pozycji drona.

czwartek, 27 listopada 2014

mister kitenz

no chodź, proszę cię, jak to zwykło się/
no przejdź się, wyjdź, jak się zawsze wychodziło/
no idź, pójdź tam gdzie, się normalnie...
o co ci chodzi? nosi cię, widzę, że nie usiedzisz
ile już tak siedzisz? a za co, jak mogę spytać?

Ja tu, tak przelotem, pojawiłem się
przemknąłem...
nie zagrzeję i nie zwierzę
tylko płocha dziczyzna
łania z ledwo wygiętym porożem...

Ja czmychnę, nie oznaczę
szprejowym-feromonowym tagiem
już mnie nie ma, widzisz przecież...

Nie zawracaj sobie, bo tu znak jest taki,
 że głowy nie wolno, na manowce
prowadzić
prosto, potem po trzykroć w lewo, chyba
że dobrze, wtedy porządnie
wykonana sprawa jest fundamentem

a dom musi mieć porządną podstawę,
ja znikam, przecież być tu' nie miauem


niedziela, 23 listopada 2014

odpust

Wiwat, wiwat
krzyczeliśmy
jednak cisza zaległa
gdy wybrzmiał nasz śpiew.

echo tańczyło między pustymi skorupami
pancerzy
które w odróżnieniu od płaszczy
walają się porozrzucane
po posadzce.

Ktoś leniwie próbuje oko otworzyć
zamrugać kilka braw dla celebracji
naszego tryumfu, ale
jedyne co słychać to
brzdęk zębów o szkło

szampany wystrzeliły razem z gafami rządzących
a my zarządzilśmy wiwat
i tak świętujemy.

Najpierw za zdrowie, za spokój i chwilę
potem za to, że możemy
kolejno za tych co odeszli
nie przyszli
i nadejdą.

Turlamy się wśród repetycji dźwięków i kakofoni
własnych grzmotów bioder
wypracowanych sprężyn ;
wzywamy bogów i matki-kurwy
a dżiny pilnują łazienki
i w morde lejemy
co kto przyniósł.

Wiwat krzyczymy
i wiwat czujemy
zmieniamy toasty
ręce i szkła
biesiadników i władze
a my rządzimy
dopóki jest w nas
wiwat.

sobota, 22 listopada 2014

ścisk

próbowałaś walczyć
jednak poległaś, kiedy tylko
rękawica zmieniła barwę
na kolor rozbełtanej jesienią kałuży.

Ległaś wtedy, razem z wymierznymi policzkami,
których odrzut
porzucił cię,
ostawił
samą
na pustyni, tak dobrze zmapowanych przez ciebie relacji.

Głaskana mruczeniami mebli ruchomych
i kantami tych nie,
wynurzasz się, żeby te kilka kwadransów
przewietrzyć się
i innych,
aplikując o twarz
wiosny,
pełni życia,
Twojego lata.

Nie dokonujesz abordażu,
ani aneksji,
ni anszlusu

prosisz o unię, ale niemo;
tym naiwnym morsem
 na każdym spotkaniu

a oni nie mówią tym językiem
tylko
patrzą i obśliniają kolejnymi wyrazami, tak niedocierającymi do ciebie w gąszczu kropek i kresek palców
widzą tylko oświetlone lampą punkciki,
te spoty przykryte różem i kolejną wypłatą.

Powtarzasz rytuał za kolejnym nawykiem
ale nie dajesz się zapamiętać, programować
ciągle stukasz
/proszę, zrozum,/
ale jedyne co się dzieje to następne RDV
w jezyku, który kiedyś studiowałaś
czy wyssałaś z domu matki.

tak mocno oficjalnym, tak dobrze ci znanym
zbyt używanym, zbyt adorowanym
do dzisiaj.
Dziś modlisz o jedno faux pas
o jedno odejście od protokołu
ale jeydne co jest
to raport
z odbytych negocjacji.

środa, 19 listopada 2014

rzeka #3

kiedy otulony puchem gnijących liści,
tą szczególną pleśnią, plechą zajmującą
całe połacie ściółki,
wiatr przynosi Twoje imię,
/płaczę/

Albo moje, twoim tembrem
i tym ciepłem, tak stawiającym na baczność
wszystkie moje zmysły na karku,
chowam się w deszczu,
by nie było widać słonych kropel.

Kiedyś mieliśmy wspólne nazwisko,
ja byłem z
mił...
a ty i ta twoja ość...

dzisiaj, nic nie staje w gardle,
okazuje się, że rozczłonkowane,
nigdy nie było zakopane
a my, mamy się przedstawiać
"witam, ja miłość"

ale czy gdy nowe liście dołożą się do wcześniejszych,
nazwisko się nie zmieni?
czy jak raz się rozłożyliśmy,
jutro nie zabierzemy swoich liter do odpowiednich piaskownic?

iffy ( nie_spierdol_tego )

jeśli
cokolwiek zrobisz dla mnie,
odejdę.

jeżeli kiedykolwiek
poświęcisz coś dla mnie,
zniknę.

Kiedy w dowolnym ułamku pozwolisz zająć mi zbyt dużo siebie,
nigdy więcej się nie pojawię.

To nie jest kwestia wyrazu na em,
to nie jest podyktowanie, nakazanie i rozstawienie.

Po prostu
nigdy nie pozwolę na to, ponieważ

kocham cię .





niedziela, 16 listopada 2014

tempus fugit, eternitas manet,

czas jest wszystkim
co możemy zobaczyć.

gdy króle upadali, kamienie się śmiały
gdy bombardowano kamienice
śmiał się czas.

Nie wiemy kim naprawdę jesteśmy.
W jednej chwili na szczycie siebie, potem...
inny jest czas.

twarze, tak pięknie tulone i lizanie najpiękniejszą niewinnością
zbrukane i znienawidzone, po czasie.

wszystko nie wtedy.
chcemy być wtedy, przed czasem i jego próbą
przed tą cholerną wiedzą
przed poznaniem.

Zabijamy się wracając do przeszłych chwil, do tych ułamków, odbitych w
mętnym spojrzeniu wstecz, bo wiemy,
że ich nie będzie, bo jest po czasie.

Mieliśmy szansę
mieliśmy czas
mieliśmy wolność

łudziliśmy się, że znamy i widzieliśmy wszystko, jednak
nie rozumieliśmy sekund.

Widzisz, drogi czytelniku, to nie kwestia metrum
tempa i tonacji
ani isntrumentów, ani kompozytora -
bo ten już dawno spisał partytury na wszystkie głosy
i takty/
/
to raczej widz, który nie w czas słucha.

101, czyli lesson learned

sądźcie mnie
i posądzajcie.
nazywajcie
przezywajcie
rozrzucajcie i
wyznaczajcie.

rzucajcie wyrazy
skazy
drogowskazy
za moje uczynki
nie puszczę minki,
nie użyję szminki
gównem pudru nie przykryję

tylko nadstawie wam wypiętą szyję.

Nie mogę uciekać od tego co się stało
byłoby mnie za mało
gdyby się okazało, że wszystko co po mnie ostało

to prawda, której nigdy nie poznano.

buc-e-v

wiatr wieje
piasek szaleje
przepływając między zwężeniami.

zwierzeniami
okrywamy pustkę,
zalewamy trzustkę

uciekając między pytaniami.

razem z wami pływamy słowami
wyrazami i potrzebami
dotyku i znania
prześladowcza mania losu ludzkiego

daj mi wszystko to, czego nie mam
najlepiej

w prostej linii od
Aleksandra
wielkiego.


sobota, 15 listopada 2014

książe mateusz

bal, w królestwie odbywa się co noc.
przybywają liczni
<albo jacykolwiek - trzeba tutaj wybrać konkretnie i wykreślić to mniej odpowiednie, przyp. autor>goście,
wódki moc,
nawet w poście
bo na dworze nie ma odpustów
tylko pytanie o ilość spustów.

Nowy, czy stary rok
czy hip  czy rock
czy skok do rzeki na golasa
nie ma to różnicy bo do pasa
sięgają tylko biesiadnicy
"
poza ucztami nic się nie liczy.
"

no może poza jeszcze jedną rzeczą
żeby sam książe pojawił się między gawiedzią

gdyż, jak ze skryb i instagramów relacją wiadomo
można być królem życia,
dzięki Mateuszowi,
co wieczór,
na nowo.


ten też dedykowany, 
\"wszystkim tym, których brat, Król, wrócił z krucjaty"

head or tail?

gdy skąpany w promieniach
latarni, które nigdy nie zaszły,
wschodząc codziennie, aż od poczatku słowa
nie dokonałem syntezy
ani analizy
ani implikacji
problemu też nie mogłem uchwycić
skrytego w cieniach
przymróżonych oczu.

/
modliłem się o serotoninę
/

Miałem wtedy opaskę,
i ganiałem się
ze swoim ogonem
nigdy nie dotknąłem czubka,
ale te kwadransy...

te metodologie...
te / para / dygmaty

od razu na czubku języka
jak belkę pod powiekę
do cieknącego nosa
dołożyłem wszelkich starań i
latarnie nabrały solarnego blasq.
a ja
nie ganiałem już ogonu.
swojego.

wtorek, 28 października 2014

giovan(na)e

Jej imię to
rytm,
dźwięk każdego
kroku
przed piruetem.

W tym szczególnym punkcie
kulminacji
mówi mi o tonacji,
bo metrum już sam zrozumiałem.

Skomponowała również
partię dla mnie
i pozostałych chórzystów
którzy w kontrze mają nadawać cień
poślizg dla jej
zmysłów;

Ja, wraz z pozostałymi smyczkami
posadzeni zostaliśmy
i uradowani
stukaliśmy wszystkie noty z partytury jej bioder rozczytane
wsłuchiwaliśmy się w kołysanie, stukanie
stękanie, sapanie
i szczere płakanie

i szczerze jej przygrywaliśmy dla podkładu
po ostatniej codzie wstała,
ukłoniła się
i z kapitanem zeszła
aż na samo dno

pokładu.


poniedziałek, 1 września 2014

sierpień 2014.

w przeciągu na trasie
tu i tam
wiem, że znam i
mam...
bez sygnału zerwane,
ale nazwane,
bo schowane i
spod siedzenia wyjęte.
Jakie tam zmięte,
podprasowane gorącem pościeli
tak, jak chlebem się dzieli
tak w lustro
spojrzeli.

zapłonęli, dotknęli, zniknęli
centrum i ciężar przesunęli.
chcieli, czekali
to zaistnieli.



/
kończę tu przygodę, usuwam hasło z pamięci, to o A.  i dla A.
/
dziękuję, dobranoc.

sobota, 16 sierpnia 2014

żywocie

Otrzymałem dzisiaj korespondencję
że jednak mam się nie wstawić

ponieważ już dawno temu się wystawiłem.

więc przestawiłem słowniki
a słowami rozstawiłem skrzynię

i po piruecie z ową posiadaczką szkatułki
stawiałem się

ale wyrok był łaskawy,
 mimo tej postawy.
i mimo obawy tylko jedno dostałem,

jak się bałem
a ile się nastałem !

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

s*owo

a jeśli Ona wyjechała i w przeciągu po perfumach codziennie
rozglądam się, szukając tej nuty.
mleczko kokosowe
kakaowe
wielosmakowe
zdrowe i
powtórzone.
a jeśli ona nie istnieje, wymyśliłem ją sobie, tak jak
wymyślałem oddechy
między dźwiękami
kiedy to te desperackie próby załatania spacji
wplątywały mnie w kolejne
jabłka,
mandarynki i miał-
liny i się nie powiesił
-
co to za wisielec
może bardziej... szubienicowiec?
stryczkowiec?
kijek - stryjek?
a jeśli istniała a przestała z chwilą gdy
/
przez łzy
/
przedstawiono nasze inicjały
ja
męż. z czyzn
ona
z
no...
Tych.

środa, 30 lipca 2014

zakochałem się, powiedział podmiot liryczny

wczoraj kot polizał nutami mój sen
pobłogosławił długim legatem
ja widziałem przez biel powiek
całe audytorium
blokowisko
osiedle
 /
miasto


które nasłuchiwało razem ze mną.
Każda fraza zaczynała się od ais
a było lato
marcowe swawole brzmiały
a ja
/ prze- /
-słuchiwałem wszystkich solistów
casting rozpostarłem w swoim łóżku
i żiry w osobie oka lewego
puszczało zajączki po ciemni mojej serenady.

Musiał to być bach,
bo z rana bęc, telefon od
directeur,
tak wysądował
, że...

wtorek, 29 lipca 2014

znalezione dzienniki

chciałbym jeszcze raz powąchać
ten zapach po przebiegnięciu między
szesnaście a osiemnaście
lat miałem kiedy południk zaczął wskazywać
wschód a ja
różem tuliłem najsłodsze odcienie żółci
przykrywając się niewymowną możliwością
nieistnienia.

Ręka w górze /hop/
prosi //o//
podanie /z/
słuchawka /off/
osoba /come/
tęsknię.
pragnę
/
noc
/

poniedziałek, 28 lipca 2014

chrum / plum

chrum / plum
kanałami
dopływamy i działami
ostrzeliwujemy pozycje.
Partycje
przebiegają bez zarzutów, generale
znakomicie Marszałku, sobie chwalę
manewry nasze poczynione w banku
na ganku
koło drzwi, te przed dmuchawą /
te były lepsze niż te przed kasą.


wtorek, 15 lipca 2014

o szczurach co popiela zjedli !

nie ma trybu off
niby loff
czy wizyta z władkiem
małym szlaczkiem
udajemy się z nim po łące
rwące
strumienie krążą brzegami
ścieżkami
dochodzi się do celu
wielu
tak myślało / 
i  /

tak się nie stało

bo /z/
 myszami.
 ucztowało.



                                                                                                               for:
                                                                                                    ala -la -la la !

piątek, 30 maja 2014

Stetoskop





wszystko obraca się jak... na karuzeli
                                                        wszyscy widzieli
                                      westchnęli
                    i zapomnieli

        poza!
                                                                                     jeżdżącym i jeźdźcem
                                                                                                                    czytającym i mędrcem
                    i tym co macha gałkami
                                                         bo on patrzał oczami
                                                                                    filtrowanymi przez kalejdoskop własnych marzeń
                                                  widział inną formę zdarzeń

               taką jaką znał i pamiętał
                                                     taką, której się zawsze lękał.

czwartek, 1 maja 2014

legowisko

nie wiem na czym stoję
rozstroje, nastroje
chyba leżę,
pytanie czy zwierze
opiekuńcze otacza opoką.
pozycja zwana foką
na jednym boku, ssaka byt
w gablocie kolejny ryt
a ja chyba leżę, myśląc że stoję
(o te odleżyny najbardziej się boje.)






                                                                                                                                 FUR STWO.że.NIE

sobota, 26 kwietnia 2014

klocki (l)ego

z tego
owego
niezmiennego
wyprostowanego
nie krzywego
narodzonego i nadanego
nabrzmiałego (wyssanego)
z palca - kierunkowskaza
to nie skaza
iść według przykazań

i układać cegiełki wzdłuż płotu.
plany najwyższego lotu
by bielą okalać zieleń ogrodu
jak za czasów płodu
gdy nic obcego nie docierało

Bo krzyczeć mało
to klocki z innego zestawu
tego co głodny hasła

brawo ////

piątek, 25 kwietnia 2014

marno po-trafie

trawie na marno
parno
i duszno.
słuszną
myślą

byłoby bycie
kryszną.
albo bezą pyszną

na którą każdy się będzie oblizywać.

Mógłbym pokazywać
wtedy cukry - pudry
trudny proces
zlizywania
palców pokazywania
gestów pozdrawiania
i do ikon wzdychania.

a to wszystko dzięki jednej zgodzie
na życie w któreś trzodzie

/!/

czwartek, 24 kwietnia 2014

(ja = ja)

Nie mogę zapomnieć
bo zatarcie byłoby
okazaniem
/nie/wartości

muszę pamiętać, bo kiedy ja nie będę to /
nie ma mnie w innych a oni chcą być mną
częścią mnie
we mnie /

a ja mam pamiętać / nie dla rachunku
wystawianego przez kelnera po konsumpcji

mam pamiętać nie jak kucharz, który przygotował wszystko, całą orgię smaków, a innym pozostało jedynie włożenie do ust /

mam pamiętać jak ja

bo zdarzyło się i było, istniało, a kiedy przestanę wiedzieć, że było

przestanie być, a ja z nim.

Jesteśmy pokoleniem które /tylko/ myśli, że działa
albo działa /tylko/  myśląc.
Niczego nie mamy w rękach, wszystko w pochowanych folderach...

wiedza stała się powszechna, jak brud i przemoc, z tymże

wiedzieć o tym,

to pamiętać



środa, 23 kwietnia 2014

klepsydra

data - szmata
a kiedyś zawsze dawała
się przypomnieć
miała
jasne cyferki oddzielone kropką
nagle mokną

i topią się
zegary z kalendarzami
fanami
tego postępu byli
/panami/
bitelsi, erplejny i inni prorocy
wieloocy
ale bez konkretnej daty.

rozrywam szaty, tańczą gołe klaty a ja z nimi
na dwa baty jak kanapka u fon trira
nowa chwila
mija
a gdzieś przecież jest punkt odniesienia

w piruecie
biel nie do zniesienia
rozpylona jak marzenia

przy pytaniu "co ważne w życiu"
"jak to co? miłość w tyciu"

wtorek, 22 kwietnia 2014

pierwsze trzy dni

jeżeli sensem nie cel
tylko żel
i okruszki wysypywane w międzyczasie
to w pełnej krasie
pokażemy się tylko u schyłku.
wszystko w wymiarze pyłku
tylko w innych odcieniach szerokości światła padania
jest coś wspólnego - trud wstawania
konieczność turlania
i wymagania
odnośnie smagania

i krakania
/między wronami/
budzimy się sami /i zasypiamy też nie razem/

wmawiamy sobie bazę
danych i wytycznych
pełną zdań krytycznych
i współrzędnych analitycznych
jednak nigdy nie doszliśmy do podstaw tych konstrukcji
wszystko oparte na fuzji
nic stałego
poza jedną prawdą

"nie podważaj niczego"
/ znaczy "pierwszego" /

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

fade out

nauczyłem się nowych wyrazów
brak
żal
CHCIAŁBYM

lustro wywraca wszystko na lewą stronę

goniąc królika uciekłem z krainy
i urok / klątwa / obraz boscha

ale nie ogród, tylko krąg.

czekam na beatrycze, ale
ona na długo przede mną odeszła
rozdzielona mieczem króla marka, nigdy obok

zawsze koło |
potem kwadrat, znaczy trójkąt
drabina i ojciec z synem
duchem krążyłem wokół kręgów

w każdej wnęce dusza łapie inną
a ja
chciałbym
||

poznałem twarze i ich wymiary
mary, zegary, fanfary
i pochód przez łuk triumfalny.
zdalny, manualny proces figlarny
a ja, marny, jak ten karny odział nowego pułku
w tym kółku trzymam was za ręce
nie chcę ale chciałbym
dałbym, brałbym i skradłbym
jednak się wstydzę albo brzydzę i krzyczę
ale głos staje w gardle
a ja rękę mam w imadle a
a oddech łapię cudzymi płucami
szczycimy się wszyscy kacami, rubinami i blaskami
bo tylko wśród nich się mamy.

pany zmieniły imię i nazywają się sponsorami
gafami,
otaczamy się i promujemy dla chwały talara
nowa dziara
a ja mam bliznę na lewo od przedramienia
wszystko się zmienia tylko ja
trzymam się słownika
brak / żal / chciałbym
tak, znikam

wtorek, 8 kwietnia 2014

Dice


spin and roll
it's like there was a choice
rather to stop
or either to be
/
chances are even
and oddly might feel
/
the dancer or player or the keeper of moves
(the question of host leads us to the roots)
and base of the game is what we do
outside of practice and despite of the rules

one of solution is just to obey
but what should i follow?

Let's take a break
and spin and roll
and see results on board
everybody loves the winners
but who calls them off

and tells when you finish the round​?
//
another spin's taken, let's have a bite

and flip a coin, dance while it's in the air
the heir
with fate against all odds

makes new pirouette
as the fate calls.


                                                                            Für Leo

niedziela, 30 marca 2014

67

Opowiedziałem jej historię
dałem kolię
kwiaty w sklepie zawinęli w folię

chciałbym, żeby wszystko było moje
dwoje się, troję i przepoczwarzam
nic się nie powtarza
zdarza
plaża
gaża
i bukiety
niestety

parytety / kotlety / skręty
i przekręty
przeklęty dźwięk rosnących kwiatów
wielu batów
twarze katów
miasto kraków
kolej państwowa
rozmowa i zmiana finansowa
kątowa
kryjówka u nurka żyjącego pod wodą
podpłynąłem do niego kłodą
i w bezruchu udałem się na kolację
miał wielką rację
i równie mądrze mówił gdy gryźliśmy wodorosty
nad nami ludzi pomosty
a on pomocny w ogóle nie był
jak dzik rył
w głowie i słowie i innych przymiotach chwili
widzowie się dziwili
nie kwilili
kwiaty rzucili


występ skończyli

sobota, 22 marca 2014

mgła

cisza                    krzyk
opowiedziała       wybrzmiał
widziała               narzucił
czuła                    porzucił
była                     udowodnił
chciała                 skundlił
poszła                  wyparł
wyszła                 skłamał

słuch / ruch / duch / puch / bryza i tlen

\\

ciało \ mało \ chciało \ miało \ dało \ zabrało|
                                                                      i zjadło

piątek, 7 marca 2014

Master sun

the art of war is about strategy
how to win without alergic
hiccups of follow up of unthoughtful decisions;
you can change positions
go on flank or just siege till enemy surrender
//
i'm not healer, inventor or mender
i'm just voice which is as temporary as blow of the wind
so, if you ask me
i'd recomend instead of tactic
!overwhelming pressure!

it's the best way to make borders frantic

środa, 5 marca 2014

pier-rot

history of a boy
who has thorn
in his heart;
playing all day with conception of dell'arte
and rest of comedy of situations/
in all his negations
he dances and speaks
but it's impossible to hear
(cause he mumbles instead of talk
he crawls instead of walk
he cries instead of facing life)
:
that's all masks which he can show to us
//
there`s a different play
of gestures moves and words to say:
first act is presentation of personalities
second is plot twist and finding responsibilities
the third is finding own way in sea of sorrow.
?
but how does the play end, what will story follow
?
the two last parts are about proving the point
that cause of lack of a joy
the hero is forced to dodge people, places and time
the easiest solution is suicide
but decission is too fatal to make
instead there`s no punch to fake

just the dance till death //

czwartek, 20 lutego 2014

sajko

Sajko

psycho psycho, programowanie
neuro wiedza, absolutne znanie
mnie i ciebie, bracie drogi

wydzielane (osobowościowe) zapomogi.