środa, 25 marca 2015

amerikan drim [2/7]

Ten sam stolik, obserwowany pod tym samym kątem. Ten sam zegar, na który tak pożądliwie patrzyła, skończył wskazywać jej wczorajszą godzinę wyjścia. Ta sama brunetka, co na ostatniej zmianie zabrała napiwek i chwaliła się biustem, sprząta kawiarniany stół ze szklanki kranówki. Dosuwa krzesło, zagląda do koszyczka i z niesmakiem zabiera jedynie popisaną kartkę .
Kiedy ustawia na tacy wszystkie zdobycze z naszego kącika, drzwi zaczynają obracać się zbyt szybko i wbiega zdyszany Piotr. Kelnerka zamiera, pamiętając o wczoraj doliczonej kresce i licząc na nowego tipa. Zanim dopada do niej, trzyma tak samo w ręku płaszczyk, jak dzień wcześniej.
  • Gdzie ona? Wyszła do toalety, czy zadzwonić?
  • Wyszła przed kwadransem, podać panu kawy? - Zagaiła uprzejmie
  • Co? Nie, dziękuję, właściwie już pójdę. - Mówił gdzieś w kierunku zegara.
  • Może jednak przyniosę kawę. Pani nic nie zamówiła, zostawiła tę kartkę. - I odeszła kręcąc ciasno opiętą ołówkową spódnicą.
Czego nie widziała, tak zaabsorbowana tykaniem własnych bioder, był ów trzydziestokilkuletni szatyn, który od razu dopadł do kartki. Jak narkoman, który na głodzie dostaje worek strunowy z kolejną działką - niecierpliwy i obojętny na otaczających go obserwatorów. Stał, wokół samych siedzących. Ślinił palec, jakby dopiero po jego namoczeniu mógł lepiej śledzić niewyraźnie napisane wyrazy na ulotce jednej z frenczajzingowych restauracji. Niemal rozerwał ją, obracając na drugą stronę, gdzie spostrzegł koniec wiadomości. Machnął w stronę kelnerki i po chwili pytała uprzejmie:
  • Co dla pana?
  • Kawę i pani poda popielniczkę.
  • Naturalnie, ale dzisiaj kazano mi zamknąć pana rachunek. - Odpowiedziała nieco nerwowo.
  • Tak, jasne. I jeszcze kartkę z długopisem.
Studentka się oddaliła, a Piotr doszukiwał się na zbyt wiele razy złożonej ulotce nowych sensów, prawd, jakiegoś ukrytego kodu. Kiedy wziął ołówek, żeby spróbować odbić sekretne wiadomości, dostał całe zamówienie, razem z koszyczkiem, do którego dołożyła szeroki uśmiech.
A on zamieszał kawę i oblizał łyżeczkę. Wziął długopis i napisał kilka zdań na kartce. Wyjął portfel, zapełnił koszyczek zielonymi banknotami i w sekundę później zakładał płaszcz między kominami powietrznymi obrotowych drzwiczek.
Młoda, piękna i mająca u stóp świat, zanim espresso wystygło, już chowała do nereczki zostawione pieniądze. Znowu na tacce wylądowała zawartość stołu, ale zostały te dwie kartki, zapisane i zostawione dla obsługi, jak puste szkła. Schowała je do kieszeni i po cichu przeczytała pierwszą, zostawiając na później tą napisaną na jej kawiarnianym papierze.

wtorek, 24 marca 2015

amerikan drim [1/7]


  • I widzisz? Po co było tyle gadać? Wszystko jest w porządku – i tu oblizał łyżeczkę, którą wymieszał kawę. - Żyjemy ze sobą, tak, jak chcieliśmy.
  • Co? Tak, tak – odparła roztargniona, cały czas nerwowo rozglądając się po kawiarni.
  • Spędzamy wspólnie czas, dotykamy siebie. Oddychamy sobą. Czy to nie jest – i tu zrobił przerwę, jakby szukał wyrazu. - spełnienie naszych marzeń?
  • Tak, tak. Dokładnie tak, Piotrek. - przytakiwała krążąc wzrokiem między zegarkiem znajdującym się nad barem, a drzwiami wejściowymi.
  • Więc możemy powiedzieć z czystym sumieniem – jesteśmy szczęśliwi. Jesteśmy tam gdzie chcieliśmy być.
  • Tak, tak, tak, jak mówisz. - mówiła równie beznamiętnie, jak wcześniej, jednak po którymś zerknięciu na zegarek wyjęła telefon i jednym ruchem, nie czekając na jakikolwiek odzew rozmówcy, wybrała numer i już prowadziła konwersację – Tak, kochanie. Wiem, przedłużyło się. Już zaraz będę, przepraszam. Przepraszam, wyjaśnię ci. Metro się... No przestań. Ja już idę – to powiedziała do rozmówcy przy stoliku, zasłaniając ręką telefon.
  • Jutro o tej samej porze. - Ale ona nic nie odparła. Przerzuciła płaszcz przez ramie i była w drodze do obrotowych drzwi prowadzących na ulicę. Siedział jeszcze chwilę, patrząc jak powoli zatrzymuje się rozkręcony przez nią mechanizm, jednak jego obserwacje zostały przerwane przez zgrabną brunetkę, pewnie studentkę jakiegoś humanistycznego kierunku, wywnioskował po dobrze spiętej fryzurze i zbyt wyeksponowanym biuście.
  • Coś jeszcze dla pana? - mówiła kelnerka.
  • Nie, dziękuję. Ja właściwie już pójdę. - i tu zaczął zakładać płaszcz – dopisz mi to do rachunku, jutro zapłacę, złotko.
    I położył kilka banknotów jednodolarowych dla dziewczynki za fatygę. Wstał i powolnym krokiem szedł do wyjścia, grzebiąc coś w telefonie. Zanim wyszedł z kawiarni, można było usłyszeć:
  • Skończyłem spotkanie, więc ja odbiorę Mike'a ze szkoły. Do zobaczenia w domu.
    I charakterystyczne zassanie po kolejnym skrzydle dotykającym futryny.

sobota, 21 marca 2015

rzuć kością

jestem
więc
byłem, a teraz nie będę
.

byłem więc
jestem, a mógłbym być
później względem (.)

wyszliśmy i byliśmy, potem wróciliśmy i znowu poszliśmy
i tik i tak
i nie i trakt
prowadzi nas, gdzie nas poprowadził
idziemy, więc szliśmy
pójdziemy więc byliśmy.
Gdzie się zaszyliśmy?
Gdzie nasze neologizmy
gdzie będziemy, gdy już nie jesteśmy?
rzuć kością, wtedy
z kart się
do[]wiemy.

piątek, 20 marca 2015

niusleter

najnowsze doniesienia z kraju:

nie ma gaju, ruczaju ani smaru
na ból dupy.
Mamy za to nowe trupy
jedzą zupy, trawią suwy
i hop na szosę
tanią kosę
kupuje się w castoramie
na śniadanie ] razem z cukrem na promocji [
tyle naród (n)am dostarcza emocji
 (@)

środa, 18 marca 2015

o raty

zaręczam się,
oznajmiła mgła

[za to] ja
/ i  moja pchła/
>razem z pozostałymi wszami<
dalej bawimy się łzami

którymi płacimy sobie nawzajem
żeby opłacić
pustek /zgraję/