Ten sam stolik, obserwowany pod tym
samym kątem. Ten sam zegar, na który tak pożądliwie
patrzyła, skończył wskazywać jej wczorajszą godzinę wyjścia.
Ta sama brunetka, co na ostatniej zmianie zabrała napiwek i chwaliła
się biustem, sprząta kawiarniany stół ze szklanki kranówki.
Dosuwa krzesło, zagląda do koszyczka i z niesmakiem zabiera jedynie
popisaną kartkę .
Kiedy ustawia na tacy wszystkie
zdobycze z naszego kącika, drzwi zaczynają obracać się zbyt
szybko i wbiega zdyszany Piotr. Kelnerka zamiera, pamiętając o
wczoraj doliczonej kresce i licząc na nowego tipa. Zanim dopada do
niej, trzyma tak samo w ręku płaszczyk, jak dzień wcześniej.
- Gdzie ona? Wyszła do toalety, czy zadzwonić?
- Wyszła przed kwadransem, podać panu kawy? - Zagaiła uprzejmie
- Co? Nie, dziękuję, właściwie już pójdę. - Mówił gdzieś w kierunku zegara.
- Może jednak przyniosę kawę. Pani nic nie zamówiła, zostawiła tę kartkę. - I odeszła kręcąc ciasno opiętą ołówkową spódnicą.
Czego nie widziała, tak zaabsorbowana
tykaniem własnych bioder, był ów trzydziestokilkuletni
szatyn, który od razu dopadł do kartki. Jak narkoman, który
na głodzie dostaje worek strunowy z kolejną działką -
niecierpliwy i obojętny na otaczających go obserwatorów.
Stał, wokół samych siedzących. Ślinił palec, jakby
dopiero po jego namoczeniu mógł lepiej śledzić niewyraźnie
napisane wyrazy na ulotce jednej z frenczajzingowych restauracji.
Niemal rozerwał ją, obracając na drugą stronę, gdzie spostrzegł
koniec wiadomości. Machnął w stronę kelnerki i po chwili pytała
uprzejmie:
- Co dla pana?
- Kawę i pani poda popielniczkę.
- Naturalnie, ale dzisiaj kazano mi zamknąć pana rachunek. - Odpowiedziała nieco nerwowo.
- Tak, jasne. I jeszcze kartkę z długopisem.
Studentka się oddaliła, a Piotr doszukiwał się na zbyt wiele razy złożonej ulotce nowych sensów, prawd, jakiegoś ukrytego kodu. Kiedy wziął ołówek, żeby spróbować odbić sekretne wiadomości, dostał całe zamówienie, razem z koszyczkiem, do którego dołożyła szeroki uśmiech.
A on zamieszał kawę i oblizał łyżeczkę. Wziął długopis i napisał kilka zdań na kartce. Wyjął portfel, zapełnił koszyczek zielonymi banknotami i w sekundę później zakładał płaszcz między kominami powietrznymi obrotowych drzwiczek.
Młoda, piękna i mająca u stóp świat, zanim espresso wystygło, już chowała do nereczki zostawione pieniądze. Znowu na tacce wylądowała zawartość stołu, ale zostały te dwie kartki, zapisane i zostawione dla obsługi, jak puste szkła. Schowała je do kieszeni i po cichu przeczytała pierwszą, zostawiając na później tą napisaną na jej kawiarnianym papierze.