Kroki zagęszczają się,
zataczają coraz szersze kręgi.
Słyszysz?
Są coraz bliżej,
rozpoznajesz je,
każdy obcas,
przetartą cholewę.
Ucichło.
Na chwilę.
No, spokojnie, wytęż słuch.
No, spokojnie, zaraz dotrze,
Przecież dudni.
Jak nie?
O, no właśnie.
Wszystko rytmicznie:
serce,
kroki.
Podnosisz się.
A wokół...
Oni,
one,
wszyscy.
Wrogowie,
przyjaciele,
kochanki i kochankowie
wszyscy.
Wszyscy starsi i młodsi,
bardziej obfici i zmarniali,
ale
wszyscy.
I każdy czeka tylko na to twoje:
nie uwierzycie, co mi się śniło.
Nie uwierzą,
bo jesteś.
Ale wysłuchają,
czekamy.