- To normalne, że ona tak znika? - zapytał odpalając papierosa. Albert nie słyszał.
Wysunął jednego z paczki i podsunął mu, a gdy ten wyjął, zagaił znowu:
- Co?
- Co -co? Masz ognia?
- No o twoją amerykankę pytam - często ucieka?
Zaciągnął się dymem z cudzej pensji, wypuszczając smołę nosem:
- Jaka znowu amerykanka? Nie ma żadnej amerykanki.
- Co znowu pierdolisz? Widziałem ją u ciebie nie dalej, niż dwa dni temu.
Spojrzał mu w oczy, zaciągnął się świeżo odpalonym papierosem i pstryknął nim mu w klatkę.
- Co do k. ? Co to ma być? Pojebany jesteś? Patrz na mnie, jak do ciebie mówię.
A Albert stał, wbijając nieprzerwanie spojrzenie w szybę, witrynę usługową, przed którą rozmawiali.
- Jesteś tu w ogóle? Powiesz coś więcej?
Odwrócił się od KFC, wyjął z kieszeni miękką paczkę Marlboro, wygrawerowanym Zippo odpalił idealnego papierosa Philip Morris, i poszedł w stronę kolejnej restauracji.
- Jestem i nigdzie się nie wybieram.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz